Opowiadania:
Merlin Monroe w przyszłym tygodniu kończy siedemdziesiąt pięć lat. Merlin postanowiła obchodzić swoje urodziny w nieznanym sobie kraju europejskim, gdyż Zenek Wacioł, listownie zaprosił ją do siebie i obiecał, że na swojej podmiejskiej działce urządzi jej tę ważną dla niej uroczystość. Merlin propozycję Zenka przyjęła entuzjastycznie i zamówiła sobie na ten dzień bilet na samolot lotniczy. Zaproponowała wyjazd na nieznaną działkę przyjaciółce od serca, wielkiej kobiecie, o nazwisku i imieniu Petlura Clark, która zaklaskała w dłonie i podczas klasku wpadł jej również do rąk bilet lotniczy, klasy Luks. Merlin z Petlurą stanęły u bram Pracowniczych Ogródków Działkowych na obrzeżach Działdowa, tego Działdowa koło Niewiarowa, na prawo od Namysłowa, pod samą Łomżą i Krosnem.
U bram ogródków czekała grupa gości urodzinowych, czyli sam Zenek Wacioł, chuda Zocha, ta od starego siennika, pan Tadzio, dzielny majsterkowicz z bystrym oczkiem, i oczekiwał również miejski wandal w stanie spoczynku, zwany pieszczotliwie Miśkiem, oraz Józek Nożownik, szafarz krwi naszej, który wiecznie na nożu nosił krew naszą i waszą.
Merlin Monroe i Petlura Clark były zachwycone gronem biesiadnych gości, nieznanym krajem, zieloną okolicą i krajobrazem z blokami osiedlowymi w oddali i z góry spodziewały się pysznej zabawy. Solenizantka, wraz z grupą gości zanurzyli się w zieloną alejkę ogródków działkowych, udając się w stronę altanki Zenka Wacioła, gdzie czekał na nich suto zastawiony i zakrapiany stół, przykryty obrusem, z dzianiny obrusopodobnej.
Pan Tadzio łypnął swym oczkiem na piękną Merlin i zaintonował znaną w kręgach pieśń.
-„Happy birthsday to you...”
Pieśń ta przenosiła się z ust do ust i unosiła się nad grupką biesiadników, którzy oddalili i oddalili się w stronę zenkowej altanki.

Tak było jest i będzie. Zapewniam cię, że w życiu, w życiu, naprawdę wszystko jest możliwe.