Wsiadłem
do naszej blokowej windy, nacisnąłem guziczek z literka P, spojrzałem
do windowego lustra, i stwierdziłem, że jestem wypisz, wymaluj, podobny
do towarzysza Mao Tse-Tunga, więc nie zwlekając chwili, nacisnąłem guziczek
najbliższego piętra, wysiadłem z windy i rozpocząłem od przeprowadzania
w naszym bloku Rewolucji Kulturalnej.
Zacząłem od młodzieży, która zamieszkuje nasz wieżowiec, zbudowany z wielkiej
płyty. Ci młodzi huwejdini rozbiegli się po wszystkich mieszkaniach, żeby
tłuc i niszczyć porcelany, garnki, rąbać siekierami meble, tłuc telewizory
i rwać na strzępy albumy rodzinne. Wszystko zmierzało we właściwym kierunku.
Zdziś Moczoł, z Jankiem, tym z nosem, przeprowadził publicznie samokrytykę
na klatce schodowej, koło zsypu na śmieci. Przeprowadził w obecności wszystkim
mieszkańców bloku, a ja stałem ponad tłumem na taborecie i w formie akceptu
tego co się zdarza w naszym domu, machałem ponad tłumem dłonią. Machałem
lewa, prawa,. lewa, prawa. Rączka w lewo, rączka w prawo.
Zszedłem ze stołka, tłum huwejdinów rozstąpił się, a ja udałem się do
windy, żeby sprawdzić jak wygląda sytuacja w dolnych prowincjach. Wszedłem
do windy, patrzę w lustro i stwierdzam, że jestem mimo wszystko bardziej
podobny do Józefa Wisarionowicza. Zapaliłem więc fajeczkę pyk, pyk, dłoń
wsunął w połę mego wdzianka, zmarszczyłem brew i energicznym krokiem wyszedłem
z windy na niższym piętrze naszego bloku.
|