Szedł
dołęga z niedołęgą. Dołęga lekko podtrzymywał za ramię niedołęgę, a w
miarę drogi podtrzymywał coraz to mocniej, gdyż niedołęga niedołężniał,
z każdym następnym krokiem.
Jest gdzieś jakaś granica pomocy i opieki, pomyślał dołęga, bo niedołęga
stał się tak niedołężny, że głowa boli.
Ten niedołęga jest kulą u nogi i barkiem przy drodze, dołęga dochodził
do wniosku. Trudna ta nasza wspólna droga, tak trudna, że głowa wciąż
boli, więc dołęga kulę zamontował do swej nogi na stałe, bark zostawił
przy drodze, wziął proszki na ból głowy i pozostał na drodze sam, sam
na wskroś i odkroś.
Zadumał się, że życie jest pełne meandrów, nie proste, twarde, a nawet
okrutne.
|