- Naaprzóód,
ruuszaj!!
Donośny głos dobył się z głębin leśnych. W mgnieniu oka powstał niezmierny
hałas pomruków, okrzyków chrumkowych, przeciągłych ryków i zdobieni. Zadrżała
ziemia leśna, a z nią zakołysały się w drzewa, zadrżały krzaki i trawy.
W górę wzbił się tuman kurzu, zeschłych liści, igieł, oderwanych listków
jagodowych, wraz z samymi jagodami i borówkami. Grzyby, niczym pociski,
razem z żołędziami uderzały w korony rozchwianych drzew.
Obłoki te, ten cały chaos przesuwał się gwałtownie w stronę zachodnią,
czyli na Polanę Łysą, zwaną Łysą Polaną. Polanę zasnuło po horyzont. Kurz
dębiny z jodłowinami, niezliczone ilości grzybów jadalnych, z toksycznymi,
jagodo-borówko-podziomki, z półkrzaczkami, jad leśny, z pięknem lasu i
szyszko-żołędziami, wzbił się wysoko, wysoko w górę, pod same obłoki i
druty wysokiego napięcia. Wszystko, wszystko zaczęło opadać powoli na
Łysą Polanę, aż opadło do jej dna, wręcz denka łysego.
Polanę wypełniła wielka gromada zwierząt leśnych,. od liszkowatych myszek,
po niedźwiedzie i łosie pyszczate. Wszystkie posypane na grzbietach pyłem
i szczątkami leśnymi, wrzosem i kraszczydłem naturalnym.
Prawydnik, a zarazem Borsuk Znakomity wyprostował się na swych borsuczych
nogach, strząsnął z grzbietu kożuch leśny i ozwał się tak głośno, żeby
dosłyszały go ostatnie szeregi leśnych zwierząt, z kozami leśnymi na czele
i psem puszczańskim.
- Próba udała się w całej swej rozciągłości. Udajmy się z powrotem na
swoje leża, każdy w swoim kierunku i bądźmy czujni, czujni w każdym momencie,
bo nie znamy ani najbliższej minuty, ani godziny i nieznany jest nam ten
dzień, ani to coś.
Zwierzęta podniosły się na swych nogach i łapach, strzepnęły z siebie
kurz leśny, z drobinami leśnymi i udały się do swych legowisk, dziur i
nor. Udały się pełne świadomości, że już są przygotowane na tamto.
|