Zmarszczyłem
brew, wczupiżyłem paluchy w ostatnie me włosy, pochyliłem się w sobie,
w krześle i w łokciach na stole, wysiliłem cały swój mózg i rzekłem przed
siebie.
-Wyjeżdżam do Łomży, tam się urządzę. Tak, wyjeżdżam, bo tu się marnuję.
Tam rozpocznę moje życie od nowa, gdyż tu je marnuję, i sam zmurszeję
i tak zmurszałego położą do trumny. W Łomży urządzę się i odrządzę się
natychmiast, a zgasłe me oczy ujrzą mnie tam i zadziwią się tym rządem.
W Łomży, gdy tylko wyjdę z dworca kolejowego, udam się do miasta, a tam
na środku miejskiego rynku, nałożę na gołe, włochate me ciało, podkoszulek
i zadam szyku łomżanom swymi kłakami, które kępkami będą wystawać mi spod
pach i z górnej piersi. Otrzymam oklaski i pomruki zachwytu miejscowej
ludność i zapewnienia o przyszłej, wysokiej pozycji wśród miejscowych
władz, bo takim mnie okrzyknął już na samym początku.
Jako władza łomżyńska, urozmaicę lokomotywy miejscowe, pod względem stopu
metalu, kształtu i koloru, na co mi nie pozwolono w mym rodzinnym mieście.
Chyba urządzę, podrządzę i nadrządzę się tam na dłużej, gdyż wybieram
się tam, z łopatą, żeby od pierwszych mych dni kopać najpierw dół, potem
dołowisko, arcydołowisko do bezkresnego dołu. W końcu kiedyś dokopię się
do węgla, tworząc podwaliny pod Zagłębie Łomżyńskie. Dobrze, że mam podkoszulek,
gdyż łatwiej i wygodniej będzie pracować, a to oznacza mniej potu, natomiast
moje czarne włosy spod pach, będą muskać delikatnie pierwszy wydobyty
węgiel, nazwany po jakimś czasie złotem łomżyńskim, wymuskanym, wycackanym.
Kolorowe lokomotywy odmiennego kształtu, odwiozą ten węgiel w głąb kraju,
aż do dalekiego Śląska, i jeszcze dalej, do Czech i Moraw.
W magistracie siądę na najwyższym stołku, jaki przygotują miejscowi cieśle,
a kształt tego stołka zaprojektują łomżyńscy styliści, z wizażystami,
którzy doradzili mi również wystąpić na miejskim rynku w siatkowym podkoszulku
i przy okazji zakazali golić pachy i klatkę piersiową.
Decyzję co do lokomotyw, musze przyznać, podjąłem sam. Sam określiłem
ich kształt, kolor i stop metalu oraz sam, bez nikogo podjąłem decyzję
co do tras łomżyńskich lokomotyw i rodzaju ładunku. Miał na Śląsk, kostka
na Morawy, groszek do Jury częstochowsko-grochowskiej, a brykiety do Czech,
Rus i Lech.
Wyjadę do Łomży, tam się urządzę na amen w pacierzu i kaptur przez głowę.
Urządzę się, podrządzę i nadrządzę za jednym zamachem, dla uzasadnienia
racji, jakie nosimy na co dzień i nie dzielimy się nimi ani przed Jurkiem,
ani przed Zosią Samosią, sąsiadką z drugiego piętra i dalej.
Urządzę się w czwartek, po drugim śniadaniu, gdyż miasto już czeka, styliści
i wizażystami, łopata i parowozownia pełna półproduktów i pełnych puszek
z farbami, oraz cztery pędzle włochate.
|