Szedł drogą ubogi wieśniak, który marzył o bogactwie.
Nogi wędrowne obute miał od wiązadeł, a kapotę pyłochłonną naciągnął wręcz
na swe ubogie, wieśniacze ciało.
Marzył o bogactwie, gdyż kotu, wręcz notarialnie, musiał zostawić swe
chude poletko i sakiewkę małowydajna i ruszyć przed siebie, w nieznaną,
niepienieźną przyszłość.
Podczas swej mizernej podróży pieszej marzył o bogactwie, wręcz bogactwie
i pieniędczctwie.
Idź wieśniacze ode wsi, do wsi, ode miasta do miasta. Mieszkańcu wioskowy,
zdążaj do innych krajów i narodów. Pokonaj ocean, bo tam daleko, na tamtym
kontynencie też są piaszczyste drogi i betonowe szosy, na których twój
wędrowny kij stukać będzie stuk, stuk.
Tam pewno znajdziesz bogactwo o którym marzysz, gdyż na każdym rogu betonowej
ulicy znajdziesz worek złota związany konopnym sznurem i zabanderolowane
paczki dolarów, które, ot, bankierzy pozostawiają po prostu na ulicy.
Tam kipie bogactwem, jak kipiał twój garnek pełen wylewki, na ogniu zbudowanym
z fajerek.
Wieśniacze, nie żałuj poletka chudopacholczego i pustej sakiewki.
Idź pierwej ode wsi do wsi, bo od czegoś zawsze trzeba zacząć.
|