Jaś, krasnoludek, przezywany był przez pozostałą
brać leśną Krasnoludem, ze względu na to, że genetycznie, bez żadnego
uzasadnienia, wyrósł chłopisko niczym leśny świerk, lub przyleśny topol.
Chadzał ciężkim krokiem, krok po kroku po drewnianym lesie, potrząsając
siwą brodą, długą, niczym wodospad imienia Wojciecha z Gór, a czerwona
jego czapka z pomponem wystawała ponad wierzchołki sosen, buków i przylaszczy
leśnych.
-Wyślemy cię z lasu do miasta, bo tam drapacze drapią chmury, a mosty
przerzucone od brzegu modrych drzew, do brzegów pucharów, wypełnionych
wiśniowym pączem, są tobie Krasnoludzie, bliższe istotą rzeczy.
Spod czapeczki z pomponikiem zabrał głos Koszałek Opałek, zabrał, ale
szybko oddał go z powrotem, podczas leśnego zebrania, braci krasnoludczej,
zebranej wśród paproci leśnej i między żubrzymi kopytami, wykonanymi ze
zwierzęcego igielitu.
-Wyślemy cię z lasu do miasta, taka zapadła jednomyślna decyzja, Krasnoludzie,
wyrosły ponad miarę, wbrew możliwościom plemniczym, które znajdują się
w jajowodach krasnoludka Witolda, ojćca twego, oraz wbrew i na przekór
łonu, które nosi na co dzień Zosia, twa matka. Wychodź z lasu, a wchodź
do miasta na swych wielkich nogach. Tylko uważaj na swój tułów, żeby nie
połamać nam gałęzi w naszym lesie, gdyż leśne gałęzie chronią nas przed
piekącym słońcem i krasnoludkołowcami, które krążą na swych skrzydłach,
i czyhają wciąż na nas, czynią z nas codzienne swe jadło. Krasnoludzie
Jasiu, byłem już w kontakcie z pierwszym sekretarzem Onzetu, prezydentem
Newjorku i derektorem Brukseli. Ustanowiliśmy, że mianujemy cię Strażnikiem
Spraw i Koorydanatorem Możliwości. Tam Jasiu są wielkie sprawy i problemy,
wśród domów, gdzie dachy sięgają twej głowy, a mosty są na miarę twego
krasnego buta. Mocniej dojrzysz zaćmienie nieba, ostatni lot Concorda
i zrozumiesz problem Włodzia, zwanego Carlem.
Idź, idź Jasiu przez las ostrożnie, oszczędzając drzewa kiście jagód wyrosłe
wśród traw, które używamy do wódek żubrówek, lub do igiełkowania czapeczek,
a jagody, wiesz przecież, występują jako element podstawowy naszego handlu
obwoźnego
Idź, idź Jasiu, tam w miastach, u bram czekają cię tak wielkie zadania,
tak wielkie jak ty sam i twa, wciąż, krasnalcza dusza. Jasiu, uzdrowisz
ludzi, naprawisz lokomotywy, żeby móc szybciej dotrzeć tam, by zdąrzyć
jeszcze przed złem i gniłkiem. Powalisz nie powałalne powały i będziesz
doradzał, doradzał do tchu twej wielkiej duszy i do ostatka muskularnych
twych ramion i wielkich stóp do głów. Miasta czekają na ciebie Jasiu,
żeby oczyścić je tak, jak czyste są krasnalcze lasy i przylasy w wondołach.
Będziesz je oczyszczał tak długo, aż staniesz się brudny i zmalejesz,
zmalejesz, tak jak szczur miejski, który maleje, maleje i staje się myszą.
Koszałek Opałek spojrzał wysoko, przeciągle w oczy Jasia Krasnoluda, westchnął
i kontynuował swój mądry, monolog.
-Idź ostrożnie, a powróć do nas brudnym i małym, by znów oczyścić się
wśród nas, leśnych oczyszczycieli i powiększaczy. Wracaj do nas krasnoludków
z siwymi, mądrymi brodami. Powracaj, gdy będziesz tylko uważał, że nadszedł
czas powrotu. Ruszaj Jasiu od razu. Czyń co masz czynić. Czekamy.
Jaś Krasnolud odwrócił się ostrożnie na pięcie i najbardziej delikatnie,
jak tylko potrafił, udał się w stronę miast i miejskich problemów. Szedł,
szedł długo na swych wielkich nogach, szedł długo i wolno, oddalał się
od lasu coraz to mniejszy i mniejszy, aż zniknął za horyzontem.
|