Opowiadania:
Zjadłbym kurę w całości, a nawet w jej połowie, taką wprost z toporka, z piórami. Rozgarnąłbym wręcz całe siano, w poszukiwaniu indyczego jaja, żeby połknąć je tak, jak połyka się tabletkę na trzustkę i jaskrę. Bez reszty zamknąłbym na klucz ogrom mego mieszkania, z bieliźniarką i wanną na czterech żeliwnych nogach, po to, by zdębieć, stojąc bezradnie przed drzwiami, zamkniętymi na cztery spusty.
Oj rety, oj rety, zakrzyknę buzią zwiniętą w trąbkę, zakrzyknę, żeby świat dowiedział się prawdy o mym strachu, a okrzyk hej, przeznaczę innym, którzy znają me zjadactwa całych kur, a co najmniej ich połówek i jajca, które biorę na połyk. Ja tak jakoś i tak, niczym lokomotywa, która, gdy zgubi prąd energetyczny, parchnie na ciebie wiadrem białej, wilgotnej pary.