Opowiadania:
Raptem, dziesięć lat temu stałem się brzydki, wiszący i głuchy. Wtedy już zacząłem zastanawiać się jak to zmienić, odwrócić i nadać temu nowy, inny, bieg. Jak tu walczyć z ciężarem brzydoty, nadmiarem naskórka, który od tamtych czasów coraz bardziej pokrywa moje brwi i nosy. Jak pokonać czaszkę, która wyrasta mi teraz z innej strony ramion, głucha na wszelkie prośby i groźby. Wyrasta złośliwie i starczo. Jak pokonać i przekonać, by wróciła na swoje miejsce, czyli do nogi, do nogi!!! Przez te dziesięć lat brzydota moja nabrała takiego rozmiaru, że nie mogę, że nie wiem gdzie usadowić rozum w moim starym organizmie, czy powierzyć go Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych, czy odsterczyć, czy złożyć w kredensie z czeczotki, czy zostawić, by dalej gnił, czy co?
Te dziesięć lat, od tamtego magicznego dnia, uczyniło takie starcze nagnioty na moim grzbiecie, że Oleś ucieka na drugą stronę ulicy i obserwuje mnie przez dziurkę od klucza, Jakub przestał smażyć jajecznicę, a obła Zosia schudła do granic Rzeczypospolitej.
Dziś mam łeb wolny od trosk i zmiętoszeń, które wypełniały go przez dziesięć długich lat. Gniotły go i matroszyły co rano.
Dziś czytam, że tu, że tam i ówdzie i obok, otwierane są salony upiększeń, wzmocnień, przeistoczeń, odnowy. Otwierają je bardzo brodaci Ormianie, miejscy przypadacy, wańkoły, wioskowe dziady i zacni Chińczycy.
W butiku przy supermarkiecie, Pawka Morozow, bohater Związku radzieckiego i do tego grzeczny chłopczyk, otworzył spiłowywanie czaszek i dobór kapeluszy. Za rogiem, obok masarni, otwarto zakład nakładczy kości na kość i włosów na policzki, czyli tak zwane barby. Na rynku głównym wyrósł po środku naszego miasta Gmach Zdrowia Cielesnego i Duchowego, na czele z doktorem, specjalistą od obcinania nóg i rąk zbytecznych oraz otwarto dom pani Zosi, która trzymając nas mocno w swych szponach, wzmacnia w nas młodość. Obok pasmanterii, Chińczyk żółtooki, stosuje nam Ju Sao Tangi, na przemian z Tian Dangiem. Stosuje od rana do wieczora, i od wieczora do rana, aż, zarówno nas, jak i Chińczyka księżyc przywołuje do porządku. Pięć minut drogi od mego domu, w stronę Sądu Powszechnego, od rana, do pierwszego gwizdka, przepastnym otworem stoi Zakład Usług Wszelkich, gdzie mogę zamienić tułów na cudzy, piękniejszy i powyginać włosy u fryzjera, pana Qłafera. Mogę również powiększyć nos do niebywałych rozmiarów, bo przez te dziesięć lat, od tego szczególnego dnia, nos mój wkurczył się głęboko w twarz.
Śpię już spokojnie, bo każdego rana, lub wieczora, mogę zimą przywdziać futro zimowe, latem, letnie, i wyjść z domu, by powrócić do domu znów piękny, młody i szczególny, właśnie szczególny, gdyż szczególnością obrosły od stóp do główy.