Brwi zakrzaczaściłem, mięśnie
oraz policzki wydąłem, wąsy uszeregowałem, marynarkę dopiąłem i spojrzałem
wyjątkowym zezem. On tego nie wytrzymał, naprawdę nie wytrzymał takiego
naporu i ciężaru skierowanego, w jego stronę, oraz stronę wszystkiego,
co za nim stoi, czyli przypadkowego psa rasy kudłatej, którego loki
natychmiast rozprostowały się, katedry, której fasada zarysowała się
w poprzek, wołając o remont i konserwatora, motocykla z przyczepą,
który samotnie, bez motocyklisty odjechał warcząc w niebogłosy. Natomiast
on sam pod moim naporem zwinął się tak dalece i skomplikowanie, że
pielęgniarki rozwijaczki nie mogły dać sobie rady, tylko mu ręce połamały.
Zwijajcie się proletariusze wszystkich krajów, oraz wy wszyscy, którzy
proletariuszami nie jesteście, ani nie będziecie. Kładźcie się plackiem
narody, przyrodo z głuszczami na czele. Czapkujcie miasta i inne przedmioty,
oraz podmioty gospodarcze i te drugie. Bijcie pokłony, bo oto idzie Ja
i stoi Ja przed wami. Ja z portretu Eckerta, który brwi zakrzaszczam, policzki
wydymam, szereguję wąsy, dopinam marynarkę i spoglądam, spoglądam wyjątkowym
zezem.
|