Opowiadania:
Jan postanowił w ramach podniesienia prestiżu janowego zakupić drużynę piłkarską, która w każdej chwili mogła stać się zespołem biegaczym, akordeonistów, oraz w każdej chwili być silną grupą do zadań specjalnych.
Jan zakupił ową grupę za gotówkę, płacąc od ręki, ręka w rękę, człowiek, pieniążek, człowiek, pieniążek.
Zespół wielofunkcyjny został kupiony od Pana Tadzia, który używał go w różnych celach, nie zawsze zgodnych z przeznaczeniem. Pan Tadzio wyśfiektał go z różnych stron, od lewej do prawej i od góry do dołu.
Jan, świeżo zakupiony nabytek nakarmił, wymył mu zęby i uszy, oraz odział w ubrania odporne na przeciwności losu. Zastanawiał się jak go użyć i w jakich okolicznościach. Czy przeznaczyć do rozgrywki tych mistrzostw, gdzie okrągła piłka bezlitośnie kopana jest na wszystkie strony i we wszystkich kierunkach, czy dać mu szansę na medytację u szczytu góry św. Katarzyny. Przemyśliwiał czy nie zakupić im po akordeonie, by rozegrali się w melodii i takcie godnym Proko Fiewa. Jan zastanawiał się również nad koncepcją użycia zespołu ludzkiego, by mógł stać się nadzespołem nadludzkim, a wtedy mógłby użyć ich do wykonania zadań specjalnych jako specgrupa... Koncepcja, przyznaję, kusząca.
Od pomysłu do realizacji droga zwykle bywa krótka, tak jak udowodniła to Chuda Jadzia, smażąc omlet bielony mlekiem z kapustą.
Grupa wykonała zadanie specjalne, w sposób godny, szybko i metodycznie, ukradkiem, profesjonalnie, według przewidywań janowych i procedur, które miała zapisane w krwinkach żyłowych i żylnych, a które płyną wartkim potokiem, od stóp do głów.
Nadzespół zrealizował powierzone mu zadanie system nadludzkim, tak, że Jan zastał już tylko tamte i tylko tamte kończyny w koniczynie, a krzaczaste brwi, występujące w niebywałych ilościach, przytwierdzone do innych kwiatków zwanych ozdobnymi roślinami i roślinkami.
Pan Tadzio... A cóż tam Pan Tadzio porabiał w tym, czasie? On jak on, a zwłaszcza on, również nie próżnował na próżno. Pan Tadzio powołał inną grupę, powołał systemem powołu, zmyślnie i zdradziecko, jak to potrafi tylko Pan Tadzio. Grupa powołana przez Niego, nie odkupona, lecz zdradziecko powołana system powołu, składała się z wróbli pospolitych uskrzydlanych niestety na szaro, z dodatkiem piór i dziobów. Grupie przewodniczył, lub porucznikował, jak kto woli, w zależności od zadań i naddzadań, a więc porucznikował kruk, z dziobem świadczącym o przynależności do wybranych grup ornitologicznych.
Pan Tadzio chichotał po kątach i zakamarkach swego miasta, bo dobrze wiedział, jak użyć ową grupę, jak stosować i jakie wywołać skutki moralne, płynące żyłą główną, z głowy tadziowej do serca i wątroby, które Pan Tadzio ma umieszczone pod opaloną skórą, w swym niecnym organizmie.
Pan Tadzio chichotał w swój za krótki rękaw, piszcząc kminkowym swym głosem, hi, hi, hi, hi, aż kominy miejskie pękały u podstaw. Chichotał, bo taka była w nim niecna oblucyja, że aż hej...
Jan natomiast zakręcał wąsa w sposób godny, wielokrężny i jednoznaczny. Ukazując światu, i miastu, że Jan, na prawdę Jan i tylko Jan i masło.
Pan Tadzio, chichocze, hi.
Jan podręca wąsa i masło.
A ja w tej chwili, muszę już iść, bo zesztywniały mi uda i kiszki.