Opowiadania:

Mruknęli, mlasnęli i błogo zapadli w sen, po obfitej kolacji, suto zakrapianej walerianą, suto, by móc prędzej i mocniej zasnąć.
Leżeli równiutko, w rzędzie, jeden obok drugiego, przy swych misiach pluszowych i wełnianych pankiewkach. Noc wypełniała się jednym donośnym bekiem i zapachem walerianowym, dochodzącym z materacy, z ciemności. Koty okoliczne, oraz myszy, pokładały się na nich i obok nich. Spali długo do szarego przedpołudnia, które ukazało niebywale zjawisko- oni, koty, myszy, misie podręczne, pankiewki walające się po barłogach wbitych w pasiaste sienniki, a wszystko to na drewnianej podłodze, drewnem do wierzchu. Nad owym zjawiskiem wisiał opar walerianowy i wczorajszego jadła.
-Wstawać młokosy. Dosyć tego. Dzień już się kontynuuje, obwiesie jedne, przez drugie. Dzień już dawno rozpoczął swój rytm bez waszego udziału. Fabryki od rana białego kują stal robotniczą, a sklepikarze sprzedają staruszce bułkę za bezcen. Młodzież dzielna, od rana, w drewnianych ławkach, podziwia Tablice Mendelejewa. Wstawać młokosy, jedne przez drugie, bo oskarżę was o bezład moralny i psychiczny rozpad, a wtedy grubo będziecie tłumaczyć się przed Chudą Jadzią, Grubym Zenem i Urzędem Wysokim, tak wysokim, jak skała w krajobrazie. Wstańcie, zaścielcie materace kocami w kratę. Misie odstawcie na półkę, pankiewki pod obrus. Kotami obdarujcie podwórze, a myszy schowajcie w norach waszych. Wstawajcie, wstawajcie, a przyrzekam, że słowa już nie powiem o tym i zapomnimy co zaszło i przeszło, jak krzesło, wykonane z buku stolarskiego.
Wstawać młokosy.