Opowiadania:

Komisyjnie zamknięto na klucz szufladę w sekretarzyku. W szufladzie pierwszej umieszczono muchę, której komisyjnie oberwano skrzydełka, nie szczędząc jej cierpkich słów. Klucz komisja powiesiła na gwoździu, wybranym komisyjnie, a tkwiącym w ścianie bielonej wapnem, w gabinecie Prezydenta naszego miasta. Komisja musiała zebrać się w południe, gdyż do zupy szczawiowej, przyniesionej w talerzu jadalnym do gabinetu Prezydenta, z narożnej restauracji „ Nowa Jutrzenka” – wyfrunęła mucha w sposób złośliwy i apodektyczny, nie zwracając uwagi na protesty samego prezydenta, który rękoma oganiał się dookoła prezydenckiej postaci i ganił ją na cały prezydencki głos. Z tego też powodu, komisja od spraw muszych, musiała zrobić porządek i działać według procedur, narzuconych odgórnie przez Departament Spraw Wszelkich. Na koniec spisano protokół, podpisano, opieczętowano, nadano numer sprawie i wprowadzono na dziennik. Pan prezydent mógł już siorbać spokojnie zupę szczawiową, gdy komisja opuszczała gabinet prezydencki i udawała się do Resortu Muszych Spraw, znajdującym się na pierwszym piętrze, północnego skrzydła Urzędu Miejskiego. Prezydent siorbał, a bezskrzydła mucha pławiła się we własnym poczuciu winy, w szufladzie prezydenckiego sekretarzyka. Komisja do Spaw Muszych zapalała słusznie zasłużonego papierosa, w przerwie między jednym muszym problem, a drugim. Komisja zaciągała się głęboko błękitnym dymem i puszczała zgrabne kółka w stronę popielniczki, która była darem społeczeństwa, za sumienne spełnianie muszych obowiązków.