Opowiadania:
Cesarz stanął dumnie, w rozkroku, w swym bajecznie bogatym cesarskim stroju, głowę miał uniesioną wyżej i dostojniej niż poddani jego wielkiego i zasobnego kraju, a fryzjer cesarski swymi olbrzymymi, wykładanymi szylkretem z małp górskich nożycami, obcinał mu cesarski warkocz. Ciach i dostojny warkocz opada miękko, włosowo, na cesarską, woskowaną podłogę.
Fryzjer podnosi go z podłogi i podaje cesarzowi.
- Proszę, to wasze, Wasza Cesarska Mość
- Francuz przekroczył granicę naszego kraju, z miotłą na ramieniu. Zamierzał zamieszkać w schronisku górskim, tam spędzić swój urlop i oddać się medytacjom tatrzańskim i koźliczym. Niestety, gdy tylko przekroczył próg schroniska i miotłę produkcji francuskiej odstawił w rogu izby jodłowej, z nieba oderwał się piorun, który niecnie i nagle postawił w ogniu górskie schronisko. Francuza uratował juhas, wyrzucając go przez okno, na górskie, bezpieczne łąki, pełne octów sześcioramiennych i szarotek. Dalej, juhas chwycił dymiącą już miotłę, wypadł z nią z płonących, drewnianych odrzwi schroniska i podał Francuzowi do rąk własnych.
- Oto twoja miotła Francuzie, turysto z dalekiej, słonecznej Francji.
I eto mietła spalonaja pażarom Francuzu adana.
Piotr Z, w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym roku, w czasach wczesnego Gomółki, w Gdyni O, pod kioskiem spożywczym Spółdzielni Inwalidów „Przodownik”, pełnym czerwoniutkich oranżat, słodzonych sacharyną i papierosów „Rarytas” na bazie amerykańskiego tytoniu, pożyczył ode mnie dwadzieścia złotych, w papierku, z wizerunkiem rolnej kobiety. Pożyczył, żeby kupić sobie piętnaście deko cukierków, produkcji Odrzańskich Zakładów Cukierniczych im. Hanki Sawickiej.
Dziś jest dziewiętnasty grudnia dwutysięcznego trzeciego roku i Piotr Z. nie oddał mi do dziś owych dwudziestu złotych.

- Co cesarskie, oddaj cesarzowi.
- Co francuskie, oddaj Francuzowi.
- Piotrze Z. oddaj mi moje dwadzieścia złotyc
h.