Opowiadania:

Profesor Dog Tor pracownik Instytutu Doświadczalnego Padactwa Deszczowego przy Politechnice Kłodzkiej, szacownej i wielowiekowej alma mater, namówił okoliczne owady do wspólnego przedsięwzięcia naukowego. Prof. Dog Tor zwołał wszystkie te istotki z całego powiatu na spotkanie do głównej hali zwanej seminaryjną, w celu omówienia eksperymentu, jak okazało się bardzo nowatorskiego, ważkiego z punktu widzenia nauki i przydatności społeczeństwu.
Politechnika Kłodzka słynęła z doświadczonych profesorów i docentów wdrażających myśl techniczną i naukową w najbliższej okolicy, ba podobno w przyległych powiatach. Bostory, które uzyskały rozgłos w województwie ujrzały światło dzienne w pracowni docenta Kabłąka w Okularkach.
Profesor Dog Tor w hali seminaryjnej rozpoczął wykłady pod hasłem:

" W jaki sposób łapać, by przejąć spadający deszcz, tak by nawet jedna kropla nie spadła na glebę w okręgu kłodzkim podczas ulewy, co miałoby to nieocenione znaczenie użytkowe."

Objaśnił poszczególnym gatunkom i podrodzinom jak otwierać pyszczki, pod jakim kątem odchylać głowy, jak połykać poszczególne krople i w którym rejonie brzucha przechowywać je, by potem w razie zagrożenia suszą popluwać zmagazynowanym przez siebie deszczem w konkretnych, użytecznych miejscach. Miejscami takimi mogłyby być plantacje spragnionych konwalii, wysychająca rzeka, lub kadź na deszczówkę Barczystej Eli, która tylko w takiej wodzie zwykła myć swe bujne włosy w kolorze konopi.
Owady uchroniłyby okolicę od tak częstych powodzi, kłopotów nasiennych u knurów, uchroniłyby jesionki przed nawilgoceniem, nawet dziewczynki od pierwszej komunii przed zboczeńcami.
Owady z okolic Kłodzka pilnie słuchały ciekawego wykładu profesora Dog Tora i skrzętnie notowały w swych skoroszycikach ciekawe uwagi, które zamierzały przedstawić profesorowi pod koniec seminarium.
Profesor Dog Tor pokazywał stronę techniczną łapactwa deszczowego, rozstawiał szeroko swe nibynóżki, wysuwał spod marynarki skrzydełka, którymi stabilizował równowagę, odchylał głowę do tyłu i pierwej wyjąwszy fajkę rozdziawiał szeroko swój paraotwór gębowy, by chwycić kropelkę, kapiącą z podmokłego sufitu hali głównej Politechniki Kłodzkiej. Politechnika od czasów najazdów Tatarskich wymagała remontu, gdyż ci innowiercy bezbożnie spalili dach i nie przejmując się tym zbytnio wrócili do swych dalekich jurd, unosząc z sobą profesorski jasyr.
Na koniec okoliczne owady zdały szczęśliwie egzamin z łapactwa deszczowego u profesora Dog Tora i rozlały się po całej okolicy gotowe w każdej chwili wypełnić powierzone sobie zadania, które autorytatywnie zażądała od nich Politechnika Kłodzka z profesorem Dog Torem i rektorem tejże uczelni, również utytułowanym, o nazwisku Maciuś Relaks, człekiem na wskroś nowoczesnym poprzez nasance.
Mieszkańcy okolic Kłodzka widzieli ze swych okien, przez osobiste okulary, zza szyb samochodów, tramwajów kłodzkich, lub okolicznych dojazdówek owady usytuowane w pozycji pionowej z mini łebkami odchylonymi do tyłu i rozdziawionymi szeroko otworkami gębowymi gotowe w każdej chwili połknąć każdą kroplę, zdążającą pionowo w stronę ziemi kłodzkiej, nawet gdyby była to ślina Jana.
Od czasu owadzich egzaminów z łapactwa deszczowego niebo nad Kłodzkiem i okolicą jest bezchmurne i świeci radośnie słoneczko, ale mieszkańcy mają świadomość , iż są zawczasu zabezpieczeni przed kataklizmem, więc zasypiają w zupełnym spokoju, bez środków nasennych.