Opowiadania:
Bez większych targów zakupiłem
od kompleksu lasów pilskich pięć kilogramów jeży.
Jeży wiosennych, może trochę chudych, gdyż niedawno obudzonych po śnie zimowym,
ale za to rześkich i wyspanych.
Lasy pilskie wystawiły jeże po dziesięć złotych za jeden kilogram, chudych
i głodnych, natomiast ja zaproponowałem, iż przeznaczę po trzy złote za
kilo. Przekomarzaliśmy się długo i w końcu ustaliliśmy, iż zapłacę pięć
złotych za jeden kilogram, czyli pięć złotych za jednego jeża.
Lasy pilskie pogratulowały mi udanego zakupu długo potrząsając mą dłonią
i głęboko patrząc w oczy. Pół litra wódki, które przygotowałem na dobrą
transakcję musiałem schować z powrotem do kieszeni, gdyż lasy pilskie odmówiły
picia alkoholu. Okazało się, iż są niepijące i to od dłuższego czasu. Poklepałem
więc je dobrotliwie, życząc jak najmiększej ściółki i rzetelnych spryskiwań
corocznych. Lasy też mnie poklepały i uśmiechnęły się dobrotliwie, gratulując
udanego zakupu.
Jeże wsadziłem do worka, który od razu stał się workiem żywym, wybrzuszającym
się to na lewo, to na prawo. Workiem o pięciu ruchomych brzuchach.
Ruchomy jeżowy worek zarzuciłem po gospodarsku na plecy, choć te głodne
zwierzątka kłuły niemiłosiernie mimo mej gumowej jesionki w której robię
zakupy w lasach państwowych.
Ruszyłem rześkim krokiem w stronę kompleksu lasów Drażlubsko - Pomorskich.
Szedłem sobie żwawo przez połowę ojczyzny, mijając po drodze wieśniaków
wąsatych, którzy kiwali mi głowami i czapkowali na dzień dobry, hutników
w azbestowych fartuchach oczekujących na przystankach tramwajowych, by udać
się do swych pokoleniowych hut. Mijałem żołnierzy, którzy bacznie obserwowali
powierzone sobie odcinki. Przechodziłem obok straganów pełnych warzyw i
owoców, obok maślarzy i lenograjców. Spotkałem na swej drodze kobiety ciężarne
gotowe w każdej chwili wydać na świat nowych, uczciwych i pracowitych obywateli.
Szedłem długo, a worek pełen jeży coraz bardziej ciążył i kolce coraz to
mocniej wpijały się w me plecy, bo droga między Lasami Pilskimi a Drażlubsko-
Pomorskimi jest długa i stroma.
Doszedłem do lasów pomorskich z głodnymi jeżami w juchtowym worku, gdyż
lasy te obfite są w sady rodzące dorodne jabłka, którymi moje kochane zwierzątka
napełnią swoje przepastne brzuchy.
Jeże przehandluję na borsuka drawsko- pomorskiego, o wadze siedmiu kilogramów,
chyba ze stratą, ale Sabina, moja żona marzy o siedmiokilogramowym futerku
na kołnierz do paltota.