Opowiadania:
Mariusz Makaron Makaron, człek
dwojga nazwisk, odlotowy przez swą piękną buzię, bohater niejednej gry komputerowej,
osobnik szaleńczo wirtualny, był ulubieńcem młodzieży, dzieci i dorosłych.
Na co dzień pan Makaron spał na twardym dysku Jasia Oblubieńca, by czasem
wyrwać się po kominkach na inne dyski, lub po prostu przed siebie w wirtualną
rzeczywistość.
Pewnego czwartku w godzinach wieczornych pan Mariusz znudzony Jasiem Oblubieńcem,
który zasiadł przed swoim komputerem i rozsiadł się na długo, oraz znudzony
własnymi wygłupami ze smokiem chroniącym Świątyni Trzech Imion, wysunął
się z blaszanego pudła Pentium 12/300 SD/CO.
Pan Mariusz Makaron Makaron dwojga nazwisk, rozpoczął wirtualną wędrówkę
po ulicach Świdnika.
Stąpał beztrosko w ten piękny wiosenny wieczór, szedł w prawo, szedł w lewo,
szedł prosto i wieczór i wiosna i wieczór i wiosna. Mijał motorniczych podmiejskich
tramwajów, maszynistów miejskich lokomotyw wracających z drugiej zmiany,
spóźnione walonki, ogrodników z kradzionymi różami odzyskanymi na prędce
siłą własnych mięśni, zagubioną parę taneczną, która zgubiła swój dancing.
Wałęsał się po Świdniku, aż spotkał na swej drodze Bogusia T., jegomościa
o opóźnionym rozwoju.
- Witam Cię Bogi, daj dłoń...
Ruszyli przez miasto rytmicznie, fallicznie, posuwiście. Ruszyli w ciemną
i pełną tajemnic noc świdnicką.
Mariusz Makaron Makaron pokazał Bogusiowi, zwanego Bogim świat który ulepiły
mikroprocesory i mikroprądy, a którego nie znało dotąd te biedne biedaczysko.
Mało, taki świat był obcy Kamilowi S temu w okularkach, Joannie, a nawet
synowi Gabrysi temu starszemu co jest po wojsku.
Boguś T, wraz z Mariuszem Makaronem Makaronem, przepływali wśród nienaturalnych
kocich perspektyw, dotykali fioletowych drzew, miętosili zakola, przesmykali
się płynnie przez otwarte okna lotem bombowca o wielkiej mocy przez dziurę
ozonową, naginali niebo do wysokości kiosków i sklepików z kolorowymi gazetami.
- Wielki jesteś Bogusiu T. Szeptał mu do ucha Makaron Makaron.
Ten wirtualny byt trwał przez elektryczny czasokres, czyli nie wiadomo jak
długo, aż do momentu, gdy Służby Miejskie miasta Świdnika chwyciły Bogusia
T za kołnierz i zaprowadziły przed Kolegium Do Spraw Wykroczeń za zakłócanie
porządku publicznego pod wpływem LSD.
Pan Mariusz Makaron Makaron rzecz jasna rozpłynął się w swojej rzeczywistości,
jako że był tylko prądem elektrycznym, natomiast biedny Boguś musiał za
karę przez miesiąc zamiatać ulicę na rzecz miasta, ze świadomością, iż z
prądem nie ma żartów.
Ostrzegam cię czytelniku przed elektrycznością. Twierdzę, iż jest bardzo użyteczna, lecz kryje pułapki i przypominam ci, że istnieje Polska Norma NR PN- 88/E- 0850001 mówiąca o niebezpieczeństwie i ryzyku jakie niesie z sobą kontakt z prądem elektrycznym i jak się ustrzec tego niebezpieczeństwa, oraz zawiłych komplikacji związanych z nim, łącznie z odpowiedzialnością przed Kolegium Do Spraw Wykroczeń.