Opowiadania:
Zdzisio von Troba
Nysa Kłodzka
Ul. Manifestu Ludowego 8
CURRICULUM VITAE
Po mieczu noszę nazwisko von
Troba, natomiast po kądzieli Kon Dziel Iżądź, a na imię dano mi Zdzisio.
Urodziłem się przed południem, na południowym wschodzie. Mój ojciec urodził
się w dalekiej Saksonii, kolebce Renu, słynnego z obfitości reniferów i
H2O. Matka moja przyszła na świat u wybrzeży Pacyfiku w państewku tak małym,
iż nie warto było dawać mu nazwy.
Zawieruchy wojenne, obalanie tronów, rewolucje, powodzie, zgrzytania zębów,
krachy giełdowe wygnały nas z naszych krajów, z naszych ciepłych gniazd.
Spotkaliśmy się wszyscy przypadkiem w Nysie Kłodzkiej, pokochali nawzajem,
oraz wspólnie umiłowali piękną ziemię kłodzką.
Co tu dużo mówić, z początku żyło nam się ciężko, a nawet bardzo ciężko.
Ciążyło na nas arystokratyczne nazwisko ojca, którego odpowiednie służby
nazwały, - won stąd, oraz podejrzenie o rewizjonistyczno - nazistowskie
poglądy, oraz to, iż jest szpiegiem amerykańskim. Ojciec był wyuczonym brezarzem,
a w okolicach Nysy Kłodzkiej zawód brezarza był nieprzydatny, ze względu
na brak brezów. Matce wytykano Pacyfik jako gorszy gatunek wód i mniej mokry
od rzeki Nysy. Ze mnie śmiano się, iż moje imię pasuje do kłodzkich głupków.
Z czasem nasza sytuacja nieco ustabilizowała się ze względu na uzbierane
przez lata kruszony i przekazywanie tychże odpowiednim placówkom, co pozwoliło
mi ukończyć szereg szkół o zbliżonych profilach.
Znam się na inżynierstwie, poectwie, tapicerstwie i mentorstwie.
Proszę więc o przyjęcie mnie do pracy w waszym przedsiębiorstwie na stanowisko
głównego derektora, co pozwoli mi zająć się wreszcie sobą.
Z poważaniem Zdzisio
von Troba.