Adam
Pedofil zwany pedałem ze względu na częste piesze wycieczki wykwintnym rowerem
z pedałami obijanymi ćwiekami, sumiennie polerowanymi co rano, wybrał się
na przechadzkę prowadząc delikatnie ów piękny rower przy prawym swym boku.
Codzienne dylematy targały nim jak zwykle, więc zaszedł do przytulnej,
obijanej mysimi skórkami kawiarenki, by dumać nad jutrem i pojutrzem. Czy
zmienić swój dotychczasowy stosunek do świata, czy dalej akceptować dzisiejsze
status quo. Zwykł wtedy pijać wodę mineralną szczególnie wilgotną.
Upajał
się własną inteligencją, gdy czuł, że ona zaczyna go nadmiernie rozrastać.
Zastanawiał się nad sobą i otoczeniem. Uwielbiał sodomię sąsiadów, podziwiał
alkoholików, rozumiał psa birmańskiego przeflancowanego do rzeczywistości
płaczących wierzb i śpiewu sosen.
Rozlewał
wtedy wodę mineralną na poły marynarki, bo go już gnało do pobliskiej biblioteki,
by wybrać mądrą książkę z czcionką o naturalnej wielkości.
Adam
Pedofil wspanialał, otaczał się autoczcią, brązowiał, spiżał w swej dumie,
w swej nieokiełzanej inteligencji i gminnej zwykłej mądrości.
Już
rwał się z pluszowego fotela, by zdusić centaury, które usadowiły się w
południowym słońcu wygrzewając swe cielska koło ratusza, lecz pozostawał,
utonizowywał się, bo plusz był miękki, dotykliwy, a woda mineralna jeszcze
bardziej wilgotna niż kiedykolwiek.
W
myślach zaczął modernizować rower, upiększać i tak piękny nowymi guzami
i ćwiekami polerowanymi. Dodał drugą parę pedałów, tym razem ognioodpornych
i ogromnych. Odstawił go w myślach pod ścianą półokrągłą okalającą kawiarenkę.
Odstawił, by wpaść w szał wiedzy o wszystkim co tylko możliwe i krzyczeć
w niebogłosy w stronę kelnerek, oraz
nadzoru kawiarnianego wyższego szczebla.
-Podać
mi krzyżówkę, ale natychmiast!!!
Latał
po szpaltach ołówkiem niby rozszalały Gwizd. Pędził, dawał upust wiedzy
wszechobecnej w każdej tkance i zakamarku swego ciała.
W
pewnym momencie odchylił głowę do tyłu, popadł w jakieś natchnieniowe stadium,
ręką odsuwając od siebie kartki, strony pokratkowane, będące sprawdzianem
ogromu człowieczego, jego tęgiego łba i wybitnie pofałdowanego mózgu. Odsuwał,
aż wszystko upadło na podłogę koło stolika kawiarnianego. Zesztywniał, gdyż
wiedza i inteligencja, świadomość posiadania, indywidualność, jego ogrom
były tak wielkimi, iż wypełniły go na sztywno jak trociny wypełniają misia,
który spoczywa zazwyczaj na półkach. Tak jak zesztywniał tak zmiękł, poczuł
się już zmęczony. Geniusz może wyczerpać i wydoić każdego nie mówiąc już
o ogromach takich jak Adam Pedofil.
Wstał
wolno, zmęczonym ruchem przekazał należną kwotę jeden złoty czterdzieści
osiem groszy za profesjonalną wodę sodową do rączki obsługi kelnerskiej
niższego szczebla.
Wraca
do domu Adam Pedofil.
Adam
- to mogę jakoś zrozumieć, ale Pedofil? Czy to jego prawdziwe metrykalne
nazwisko, czy tak jakoś przylgnęło do niego nie wiadomo kiedy. Każdy ma
jakąś tajemnicę. Uszanujmy to i przyjmijmy że tak powinno być. Dla mnie
liczy się w tym momencie tylko geniusz Adama.
Może opowieść moja powinna się inaczej potoczyć, jeżeli tak uważasz to powiedz mi, a opowiem ci o nim coś zupełnie innego.