Opowiadania:

Gencjanna Genc, żona Jana, siadła koło stołówki wydajnej, gdzie wydawano obiady jadalne, siadła, by obserwować zarówno zupy, dania drugie, jak i desery oraz konsumentów, czyli petentów stołówki wydajnej, żeby obserwacje swoje przekazywać Janowi na bieżąco, za pomocą telefonii komórkowej.
- Janie, pan o kształtnej głowie i dłoniach włochatych bada paluchem i językiem zupę grochową z grzanką, która wypełnia talirz od krańca do krańca talirza. Halo, mówi się Janie? Mówi się Janie. Janie, pan jest cały sprężony, więc niebawem zupę tę skonsumuje błyskawicznym konsumem. Janie, pan konsumuje, cóż za spektakl Janie. Janie kocham ciebie w całej mej rozciągłości. Jaanie...
- Ja też cię kocham Gencjanno moja, ty, ech...
- Janie, Janie, świat jest piękny, piękniejszy niż zdaje się Rózi. Janie, pani, rzekłabym, wielka jadalnica, połyka w całości groch z makiem i mięso odjęte nieżywej krowie i upieczone na ogniu. Połyka, więc gardło jej pęcznieje, wydając niebywałe dźwięki i melodie skoczne, aż sąsiedni stolik tańczy, tańczy z Basetem na czele, odzianym w strój Krakowiaka, który jest przystosowany w swym kroju do tańców skocznych. Janie, Baset wylizuje podczas tańca talerzyk po leguminie z sokiem wiśniowym. Resztki kaszy jaglanej, leguminnej, spoczywają mu na wąsach i czekają lepszych czasów. Resztki czekają, a on wciąż tańczy. Janie, Janie kocham cię niebywale, Janie, świat jest piękny, bo widzę zbiorowe żywienie, jedność jedzenia i pełne brzuchy. Janie, kocham cię wciąż nieustannie. Kocham cię i nasze pokolenie odżywione, syte i zdrowe.
Janie, kończę rozmowę, bo kurczy się bateria i pika, pik, pik. Janie, ty mój, ech ty mój. Janie, wielki jesteś i nieskończony. Janie!...
- Gencjanno moja ty relacjonico, kocham cię nie od wczoraj. Mo..... pik, pik...pik...