Opowiadania:


Szli, szli, szli ulicą chłopczykowie, a każdy z nich był jednaki co do drugiego. Każdy z chłopczyków kołnierz miał odjęty, by ukazać bladość szyi i wizażu. Chłopczyk w chłopczyka odziany był w odzienie odziane pokrowcem odzieniowym, żeby zakryć inność majteczek i kurteczek bez kołnierza.
Szły chłopczyki, trzewik w trzewik, oddech w oddech, oko w oko. Szli do przodu, ramię w ramię.
Hej chłopczycy, wasza jedność mnie upaja i widok wasz przyprawia mnie o zdziwienie, że taki krok i taki jednaki chłopczykowy wzrok, co prorok nakazuje podczas marszu. Hej chłopczykowie moi mili, idźcie przed siebie jednako, a dojdziecie, dojdziecie tam gdzie dojść powinniście, do mabzika i na skraj lebiody. Bez kołnierzy, bladzi, odziani w pokrowce odzieniowe ujrzycie tam maldę jasną i bakowce obute, a wszystko w oparach światła i w jeszcze mocniejszej jasności. Idźcie chłopczykowie moi mili.