Opowiadania:
Noc całą przetańczyłem z Mikrobą Chorobową na balu wydanym przez regiment
lekarski, w osiedlowym ośrodku zdrowia. Na owym balu, między innymi tańczył
zamaszyście Opel Ufraczony, z trzema kotylionami w klapie, tańcował wciąż
z Amebą Złotą i ondulowaną zarazem. Dyrektor ośrodka, pan O. Środek szalał
na deskach wraz z Latrubelią Złośliwą, która poddawszy się dyrektorowi,
również złośliwie szalała na parkiecie. Na balu tym tańcował Szylkret Wydajny
z Rzerzaczką Młodą, również wydajną, która uwiodła w swym młodym życiu niejednego
mężczyznę, a słyszałem, że również kokietowała niejedną kobietę. Dziś zagięła
swój parol na Szylkrecie.
Sala taneczna wibrowała kolorami medycznymi, które przeplatały się z dekoracjami
wykonanymi i przytwierdzonymi do ścian rękami dzielnego personelu pielęgniarskiego,
na czele z głównym palaczem kotłów kaloryferowych i dziekanem nauk medycznych.
Podłogę taneczną natarto woskiem z uszu pacjentów, dla lepszego poślizgu
tanecznego, a ściany wymazano krwią i wywarem z wątrób i nadnerczy.
Było dracznie, wszetecznie i nastrojowo. Muzyka wydobywała się z instrumentów
medyczno - muzycznych, wykonanych ze stali damasteńskiej i strun głosowych,
wydobywała się dziarsko, aż zabawny kurz odrywał się od powały balowej.
Odrywał się i powoli opadał na rozbawionych bawicieli, pokrywając ich delikatną
warstwą.
Tańczono co tchu w piersiach i pierśkach, wywijając nogami i nogo podobnymi,
aż wosk, którym natarta była podłoga piszczał z radości i podniety, a ordynator
ośrodka przestał ziewać i korzystając z otwartych jeszcze ust wydawał z
nich świsty i gwizdy karnawałowe.
Szalona noc, pełna dźwięków zachwytu, pisku, muzyki i tupotu o tupot, oraz
braw w brawa.
Jan Janiec, osiedlowy gbur przygarnął do siebie Lamblę i puścił się w kolejną
parę wirem chorobotwórczym, aż gruchnęło po rozbawionej sali. Gruchnęło
i ustało, bo rozbawieńcy nie pozwalali zaprzestać gruchom. Gruchali do zapamiętania.
Tańczyłem, tańczyłem i rozglądałem się na boki podziwiając jaka ochota wstąpiła
w serca tych tańcjorów. Któż nie wirował przed mymi oczami i Mucha Zakaźna,
i Przegląd Odeszły, Marysia z Józiem, i Pobłąk Zbolały oparty na laseczce
Kocha wraz z Cholerą Zakaźną, Ospa Czarna z Ospą Bladą i tylko dziekan nauk
medycznych razem z głównym palaczem kotłów kaloryferowych bili brawo, bili
brawo oraz bili brawo.
Było dracznie, wszetecznie i nastrojowo, ale wszystko co piękne musi się
kończyć, więc i zabawa w osiedlowym ośrodku zdrowia kończyła się już białym
świtem. Świtem tak białym jak fartuch siostry Frani, uszyty na miarę czasu,
bo czasu już było niewiele do skończenia balu, więc się szybko skończył,
żeby nikt nie musiał gadać i wyrzekać na tak długą zabawę.
Goście rozchodzili się gdy słoneczko zajrzało do okien i szepnęło - Pa moi
mili, pa panowie i panie, pa tanecznicy. Udałem się więc do domu na rozchichotanych
nogach żeby z Mikrobą Chorobową położyć się do łóżka.
- Słuchajcie moi mili, cichaczem poszliśmy do łóżka jak to bywa nad ranem,
po zakrapianych zabawach. Uważam, że posiadając Mikrobę Chorobową trzeba
czas spędzić w łóżku. Myślę, że Szylkret Wydajny, wraz z Rzeżączką Młodą,
jak i inni, też spędzają swój poranny czas rzeżąc się w łóżkach i łóżeczkach,
jak też doprawdy w łóżeczkach.