Trzej
uczeni, panowie Alfred Halbstein, Albert Einstein, oraz Aplert Doppelstein
wstali z łóżeczek, gdzie odbywali popołudniową drzemkę. Wstali, pierwej
odkrywszy kołderki, by stopki swoje bezpiecznie opuścić na dywaniki przed
łóżeczkami i postanowili wymyśleć coś nowego, co powali świat na kolana.
Zasiedli przy orzechowym, okrągłym stole i przetarłszy niewyspane oczy wymyślali.
Jako pierwszy zabrał głos mężczyzna z wąsikiem neapolitańskim, o lekko zburzonych
włosach, z fajeczką w zębach. Mężczyzna ten nazywał się Alfred Halbstein.
- Wnioskuję, że świat jest niepodzielny, a w swej niepodzielności ogromny.
W całości oglądalny wydaje się trzeci co do wielkości, a wielkością wśród
nich jedyny i największy, poprzez swą niepodzielność.
Czyli...S3=1.
- Przyznajemy ci rację w całej rozciągłości.
Chórem odpowiedzieli dwaj pozostali panowie Albert Einstein, oraz Aplert
Doppelstein, siedzący przy okrągłym, orzechowym stole.
-Twierdzę że szczegółowa i ogólna teoria, która nazwałbym teorią względności,
wskazuje na masę i energię, które ramię w ramię, dłoń w dłoń, bok przy boku,
istnieją jak brat z bratem i kot z kotem, a ręka sama prosi się by zanotować
..... E=mc2. Rzekł pan Albert Einstein, mężczyzna wręcz wąsaty, z rozwichrzoną
czupryną i fajką tytoniową w dłoniach.
- Przyznajemy ci rację w całej rozciągłości.
Chórem odpowiedzieli dwaj pozostali panowief Alfred Halbstein, oraz Aplert
Doppelstein, siedzący przy okrągłym, orzechowym stole.
- Mniemam, iż myśl ludzka i wszechświat zamyka się w otoczce zdarzeń zależnych
od nas samych i od materii, która nas otacza, otacza od końca do końca i
od braku początku tego końca. Powiem w skrócie (Hx)oo.
Rzekł pan Aplert Doppelstein, człek kudłaty ponad miarę. Człek z twarzą
ozdobioną sumiastymi wąsami spod których wystawało fajczysko przeogromne,
również wąsate.
- Przyznajemy ci rację w całej rozciągłości.
Chórem odpowiedzieli dwaj pozostali panowie, Alfred Halbstein, oraz Albert
Einstein, siedzący przy okrągłym, orzechowym stole. Trzej teoretycy wstali
jednocześnie od owalnego stołu, wykonanego z drzewa owocowego i udali się
boso do swych łóżeczek, bo nadeszła godzina nocna, więc przykryli się kołderkami,
zgasiwszy pierwej fajki palne, by nie zakłócać twórczego snu gestami, oraz
pomrukami... pyk, pyk.... pyk, pyk....