-
Uff jak gorąco. Brr jak gorąco...
Rzekł Piotruś Małopan z głębi kaflowego pieca, ustawionego w samiusieńkim
rogu
pokoju bawialnego państwa Małopanów, Okołoma i Marii Ludwiki.
- Nie marudź, daj pokój. Rzekł pan Okołom. - Daj pokój, bo matka twa Maria
Ludwika nie może się skupić na kontemplacji spisu lokatorów naszego domu.
A przecież wiesz, że zawsze o tej porze go czyta, a czyni to dla relaksu.
Daj pokój synku - Dodał pan Okołom szczelnie domykając drzwiczki pieca kaflowego.
Piotruś dał pokój, więc pani Maria Ludwika przetarłszy okulary o dioptriach
starszej generacji, gdyż zakupione ze starego portfela, spokojnie mogła
kontemplować spis sąsiadów, który spoczywał na co dzień w dolnej szufladzie
podręcznego kredensu.
- Piotrowski Jan i Mięcia, lokal czwarty. Okoń Marcjanna z Marcjankiem,
lokal pięć. Jan Sebastian Bach, samotny, piętro drugie, bez numeru, po prawo.
Miękusz Swawolny, weteran, z konkubiną Weter Anką lokal ósmy. Mamka z Piersią
piwnica, jak również Suter Ena, piwnica. Nietoperz z Myszą w Garści, strych.
Na tym spis lokatorów zakończono, a podpisano Admin Strator.
Maria Ludwika odłożyła spis lokatorów do dolnej szuflady podręcznego kredensu
i błogo uśmiechnęła się. Błogo przeciągnęła i uderzyła w kimono z takim
hukiem , aż otworzyły się drzwiczki kaflowego pieca, gdzie w międzyczasie
zdążyło wygasnąć, bo ogień się skończył.
- Uff jak zimno, brr jak zimno. - Rzekł Piotruś Małopan z głębi żeliwnego
rusztu.
- Nie marudź, daj pokój, bo obudzisz matkę swą Marię Ludwikę, która błogo
usnęła po wyczerpującej lekturze. - Rzekł ojciec piotrusiowy pan Okołom,
dorzucając do pieca drwa i nowy ogień. - Daj pokój Piotrusiu,- Dodał i udał
się do kuchni przyrządzić sobie kanapkę z serem, bo zbliżała się pora lunchu.