Pan
Kamil Zelka, człek w podeszłym wieku, urzędujący na stanowisku Krawca Powiatowego
snuł się po parku miejskim, gdzie wylewał swoje żale o nieudanym życiu.
Wylewał z wiadra płynowego na podłożu cynku, a wylewał żałośnie, wręcz tragicznie
w swym skowycie. Wylewał na drzewa parkowe, zachłystując się tym płynem,
a wylewał że nigdy nie uszył spodni na miarę, bo klient otrzymywał od niego
bezmiar spodni, albo spodniową niedowagę, a ta w "Taniej Odzieży"
była bezwartościowa. Kroczył krokami żałośliwymi, by dogonić żołnierza z
karabinem na cyngiel, który spieszył się, a wręcz podążał, by parkiem, na
skróty bronić ojczyzny. Dopadł żołnierza i wyżalił się iż powiat nie zaakceptował
szmizjerki krojonej ze skosu, z materiału wełnopodobnego, w niesamowitą
kratkę. Dopadnięty żołnierz uronił trzy łzy z krawcem powiatowym, panem
Kamilem Zelką i mocniej ścisnął w dłoni karabin na cyngiel, bo właśnie z
tego powodu ojczyzna byłą zagrożona. Ścisnął karabin, łzy otarł wierzchem
mężnej dłoni i spiesznie oddalił się w głąb zagrożonej ojczyzny. Pan Kamil
chwycił za włochaty grzbiet wiewiórkę parkową takiego rudzielca, którego
pożywieniem jest orzeszek drzewny, spożywany zazwyczaj przed czasem. Spożywany
podobnie przez rudą matkę i rudego oćca. Pan Zelka chwycił włochatą wiewiórkę
przed, lub po spożyciu owego orzecha i szepnął jej żałośliwie do rudego
ucha, iż podszewka kolanówka, jak i podkolanówka, jak również podłokietnik
okazały się za kuse na powiatowego chłopa, a guzików to na pewno nie starczy
do pierwszego, nawet skończą się przed dwudziestym. Rude ucho wysłuchało
płynu żalowego wyrażonego głosem płaczliwym, aż opadło na rudy łepek osobnika
parkowego.
Pan Kamil Zelka Krawiec Powiatowy opuścił park miejski pozostawiając mokrość
żałośliwą pod każdym krzakiem jaśminu, na każdej z ławek świeżo malowanej,
na każdy pniu dębu. Wilgotni od żalu opuszczali park żołnierze, którzy bronią
naszych granic i ci, wieczni tułacze. Mokre ucho rudzielca nie mogło opuścić
rudej główki, gdyż było bardzo mocno przyszyte. Natomiast Krawiec Powiatowy
pan K.Z. kroczył już przez powiat czysty, odłzawiony, lekki w swym krawiectwie.
Szedł do Urzędu wdrażać dalsze pomyłki, na szczeblu wysokiego stołka.