-
Rzeka nigdy nie ma nadziei powrotu, więc ty też wioślarzu poddaj się jej
bez żadnych zastrzeżeń. Rzekł pan Brodacz Wąsaty, okoliczny mędrzec, rzekł
do wioślarza, który spuszczał swą łódź na rwące brzegi regionalnej rzeki
szerokotorowej.
- Rzeka ma jeszcze to do siebie, że jest wyjątkowo mokra i hadwaonna. Dodał
Brodacz, czym podkreślił jeszcze dobitniej swą mądrość.
- Wioślarzu, zanurz swą łódź w cieczy, a będziesz wciąż miał inne jutro,
a po tym dalsze pojutrze. Raz jeszcze dodał mądry człowiek o nadludzkiej
brodzie, zwany Brodaczem Wąsatym. Wioślarz poddawszy się nurtom onej i mądrym
radom patrzył na oddalającego się mędrca, wciąż mniejszego i mniejszego,
więc jego mądrość malała z chwili na chwilę. Przyszedł czas gdy zapomniał
o panu Brodaczu Wąsatym i zdał się na własny nie tyle rozum, bo takiego
jak Wąsaty nigdy nie posiadał. Zdał się na instynkt, który równie sprawnie
podpowiadał mu co w danej chwili począć, gdy płynie sobie tak po prostu,
wybraną przez siebie drogą.