Na
statek Bałtyckiej Flotylli Przybrzeżnej potocznie zwanej przez kapitanów
i wycieczkowiczów BFP sc siadła grupka człowiecza, żądna relaksu w otoczeniu
mew i fal.
Jako pierwszy wspiął się na trap Piotr zwany Ojcem, który ojcostwo swe nosił
wiecznie po kieszeniach i w skórzanym plecaku. Za Ojcem podążał spiesznie
Wół Wycieczkowy, czyli obrzezany byk, jako że odebrano mu szansę na przedłużenie
gatunku. Zamiast przedłużać gatunek czas swój wolny przeznaczył na wycieczki
statkami wodnymi.. Dalej Opływ, który wykorzystując opływową posturą przeprowadzał
niecne eksperymenty na statkach przybrzeżnych wprowadzając w zakłopotanie
kapitanów i załogę statków, którzy wiecznie zadawali sobie pytanie-Wyrzucić
za burtę czy przemilczeć? Po Opływie podążał po trapie Pan z Panią, rozradowani
ponad przeciętność z powodu ślubu jaki sobie złożyli nawzajem w obecności
księdza w czarnej sutannie. Ten dzisiejszy rejs miał być ich podróżą poślubną.
Za nimi wspiął się Arsen Łupin pachnący lawendą i zacieniony ciemnymi okularami.
Postanowił odbić od brzegu, gdyż odbijał zawsze tam gdzie powinien odbijać
i tam gdzie mu to odpowiadało. Dalej Makówka Podróżna, takie jakieś coś
między mężczyzną a kobietą. Wchodziło to coś wolnym krokiem, jako ostatnie
z wycieczkowiczów, w kamizelce wodoodpornej, bo zawsze było przygotowane
i przystosowane do konkretnych okoliczności.
Statek gwizdnął parowym gwizdkiem zapowiadając okolicy i wycieczkowiczom
iż odbija od brzegu. Załoga podkręciła wąsy, zażyła tabakę z kapitanem na
czele, by kichnięciem zawtórować gwizdkowi parowemu, natomiast wycieczkowicze
przykleili się do burty żeby oglądać pod wierzchnią warstwą wody ryby przybrzeżne,
meduzy, jamochłony, przylaszczki podwodne i temu podobne.
- Widzę rybę wodną zwaną przybrzeżną który to widok relaksuje mnie. Sądzę
że ralaksuje również współwycieczkowiczów. Rzekł Piotr zwany Ojcem, znany
z pobratymczego społecznikowstwa, oraz skórzanego plecaka.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na
trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele.
- Do oczu mych dociera widok meduzy, nieodłącznej mej żony. Wciąż piękna
i młoda. Żałuję że nie możemy wspólnie przedłużyć gatunku. Rzekł wysokim
piskiem obrzezańca Wół Wycieczkowy.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na
trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele.
- O popatrzcie panowie jak jamami chłoną karmę wodną dzielne jamochłony.
Chłoną jak widzę bez ustanku, by odżywić własne brzuchy i być może brzuchy
przyszłych pokoleń. Powiedział donośnym głosem pan Opływ, by odwrócić uwagę
personelu statczanego od przeprowadzania niecnego eksperymentu wodnego,
który to eksperyment kontynuował już od samego początku, od momentu zamustrowania
się na statku.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na
trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele nie widząc niecnych praktyk Opływa.
- O! Dorsz wodny otarł się przyjaźnie o naszą burtę i wlepił swe modre oczy
w nasze oczęta w innym kolorze. Pewno życzy nam szczęścia na nowej drodze
życia. Rzekł Pan z Panią kiwnąwszy z podziękowaniem dorszowi wodnemu za
jego dobre słowo.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na
trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele.
Arsen Łupin spojrzał w czeluść wodnianą gdyż uważał iż tam właśnie miał
utkwić
swój bystry lupienny wzrok wypatrując to co miał wypatrywać i wypatrzył.
- Mam , widzę , zobaczyłem! Okrzyk zachwytu wyrwał się z arsenowego gardła.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na
trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele.
- Dorsze, jamochłonyI meduzy, przylaszczki wodne ogonami swymi ochlapują
mą kamizelkę wodoodporną i okazuje się że właściwie przygotowałem się do
morskiej podróży. Wystarczająco głośno, na tyle by wszyscy mogli to usłyszeć
rzekła Makówka Podróżna, takie jakiś coś, no to ni sio.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele.
O godzinie szesnastej czterdzieści statek Flotylli Przybrzeżnej zwanej potocznie
BFP sc z wąsatym i nie mniej wąsatymi majtkami przybił do brzegu od północnej
strony mola. Załoga wysunęła trap z hukiem. Statek gwizdnął parowym gwizdkiem
oznajmiając przybycie i podróżni ustawili się w kolejności do opuszczenia
jednostki wodnej. Stanęli na trapie uśmiechnięci, zadowoleni z udanej przejażdżki
i ustawieni w przewidzianej kolejności. Jako pierwszy stał Piotr zwany Ojcem,
za mim Wół Wycieczkowy, zwany Obrzezańcem, dalej Opływ sprawca niecnych
doświadczeń, jako trzeci i czwarta Pan z Panią w ślubnych wiankach na głowie,
po nich Arsen Łupin badacz głębi, po nim jako ostatnie Makówka Podróżna,
takie ni to, ni sio. Podróżni odwrócili głowy i uśmiechniętym głosem podziękowali
wąsatemu kapitanowi, oraz załodze pachnącej tabaką. Podziękowali za udaną
i pouczająca podróż statkiem wodnym BFP sc wzdłuż krajowego Bałtyku.
- Dziękujemy ci kapitanie z wąsami i wam wszystkim za ciekawą i relaksująca
podróż. Życzymy wam, żebyście pachnieli nie na trzy, lecz na siedem yardów,
a wąsy wasze niech się wydrążą.
- Jesteśmy za...
Chórem odpowiedziała wąsata załoga statku przybrzeżnego, pachnąca tabaką
na
trzy yardy, z wąsatym kapitanem na czele.
Odpowiedziała i zaraz zabrała się za zamiatanie pokładu, oraz łatanie komina,
bo
zbliżała się następna malownicza grupka żądna relaksu i wrażeń na okręcie
Bałtyckie
Flotylli Przybrzeżnej. Majtkowie wąsaci z kapitanem wąsatym speszyli się
bo była już
godzina szesnasta czterdzieści pięć, czyli godzina odpływu statku przewidziana
przez kontrolera ruchu. Przewidziana przez pana Morskiego, a zapisana kredą
na
tablicy informacyjnej.