Jurny
osiedlowy kawaler Jano Sik słynął w okolicach rodzimych bloków z tego że
zabierał bogatym i rozdawał biednym, oraz odwrotnie, okradał biednych i
wzbogacał bogatych, a sam chodził ubogi jako mysz kościelna Jadzia, która
od jesieni zagnieździła się w parafialnym kościele z tobołkiem w którym
miała tylko schodzone adidaski, wytartą laseczkę i obstrzępioną muszkę,
wiązankę, którą odziedziczyła po zmarłej niedawno i zapomnianej już Mickey
Mouse.
Mysz kościelna Jadzia dopomagała biednemu Jano Sikowi w napadaniu i ograbianiu
mieszkańców osiedla.
Jano Sik wraz z myszą Jadzią zaczaili się wiosennego wieczora w krzakach,
ekologiczno- estetycznym elemencie rodzimego osiedla i oczekiwali, oczekiwali
na dawcę, oraz biorcę bogactw i darów.
Mysz Jadzia widzi kątem swego mysiego oka znanego dyrektora osiedlowego
banku ludności pana Leopolda Kronenberga, który dumnym bankierskim krokiem
podąża w stronę swego mieszkania urządzonego z przepychem, na pierwszej
betonnej kondygnacji.
- Uciekaj - krzyczy Kronenbergowy Anioł Stróż - bo znajdziesz się na Powązkach,
dumie umarłych Warszawian, w wysokim jak katedra grobowcu.
Cóż, krzyki spóźnione, bo oto Leopold Kronenberg dostaje kuksańca w bok
od myszy Jadzi, a Jano Sik zrywa mu z głowy kapelusz filcowy zakupiony u
braci Jabłkowskich. Bankier ze zmarzniętą głową wraca na pierwszą kondygnację,
natomiast Jano Sik z myszą Jadzią nakładają kapelusz na rozczochrany łeb,
oraz cygaro wypadłe z butonierki bankiera w usta Janny Marianny, żebraczki
ulicznej, której z kolei siłą odbierają sakiewkę wyżebraną na rogu ulic
Jakuba Brata z Myśliborską.
Biednej kamienicy kradną krużganek, by go przyczepić do ludofąsa, okręt
napędzany schipyardem siłą okradają z zaworów, żeby uzupełnić w nie miotłę,
która tylko wtedy staje się miotłą przez duże M. Alfabet ograbiają ze środkowych
liter, by ojczyźniana kultura upadła. Literami tymi obdarowują upadłą kobietę,
by wyzwoliła się od alfonsa. Janowi zabierają, żeby mógł mieć Stefan, Stefana
skracają o pana Tadzia, pan Tadzio siłą przerabiany jest na Sabinę, Sabinie
napędzają stracha Wojtusiem i Zosią, żeby mógł na tym skorzystać Kawior
Okrzepły.
Ech, legenda będzie krążyć
o was między blokami wielkopłytowymi, o was moi drodzy, o was, Jano Siku
i myszo Jadziu. Spontanicznie powstaną tęskne zbójeckie pieśni sławiące
was, a odśpiewywanie przy ogniskach osiedlowych rozpalonych w piaskownicach,
gdzie wianuszkiem siadać będzie brać wielkopłytowa i śpiewać o was nosowym
głosem, w rytm sześciostrunnej gitary Zbychowej, a tęskne te pieśni wiatr
rozniesie ponad bloki w stronę żyznych pól pełnych płodów i gryzoni.