Opowiadania:

Szkoda, że na Podlasiu Podlasianie nie hodują bawołów, bo to zawsze bardziej elitarne zajęcie dla pasterzy, bardziej hodowcze. Mało tego, wtedy skanseny podlaskie jawlajetsa jako zagraniczne, czyli cenniejsze i bardziej pokupne.
Na Podlasiu hodują kozy, krowy pełne podlaskiego mleka, koty i psy, których futro przeznaczone jest na kołnierze przy płaszczach przedsiębiorców, czyli biznesmenów podlaskich. Panuje tam chaos hodowczy trudny do opanowania. Gdybym był decydentem podlaskim to wprowadziłbym absolutny porządek hodowlany, czyli zlikwidowałbym kozy, jako synonim biedy podlaskiej, krowy, które pogłębiają banał krajobrazowy, kotom zakazałbym przekraczać granice Podlasia, gdyż one tępią myszy tak przydatne w bajkach dla miejscowych dzieci z czuprynkami a'la blond. Natomiast biznesmeni w płaszczykach podbitych psim futerkiem niepoważnie wyglądają na okładkach kolorowych pism.
Na Podlasiu wprowadziłbym na pastwiska wyłącznie bawoły, które po czasie zyskałyby nazwę bawołów podlaskich. Jako zwierzęta ciężkie mogłyby zastąpić przemysł ciężki, który opanował sielskie okolice, przestał być opłacalnym, a zużywa masę energii podlaskiej. Bawół mógłby zjadać chwasty i wyrzutki społeczne Podlasia, produkować stal, bo taką produkować potrafi, groblą podlaską mógłby ciągnąć wozy, donośnym swym głosem przywoływać ptaki z dalekich okolic, swym mocno ukrwionym futrem ogrzewać zmarznięte wiecznie społeczeństwo, uczyć świata, gdyż bawół ma wielki łeb, a w tak wielkim łbie mieści się więcej wiadomości niż w łebku. No i przede wszystkim byłaby to frajda dla pasterzy, którzy innym okiem spoglądaliby na zwierzę hodowlane i na siebie samych, a okolica stałaby się bardziej zagraniczna.