Opowiadania:

Do szefostwa Aeroklubu Warszawskiego im. Kornela Korn Ela Macała, sponsorowanego przez Polskie Linie Lotnicze zgłosili się dwaj osobnicy, którzy przedstawili się już od progu, gdyż tak nakazywała grzeczność.
- Dzień dobry, witamy szacownych dyrektorów. Nazywamy się Żwirek i Wigórek i chcieliśmy dostać do dyspozycji samolocik.
Dyrektor Aeroklubu Warszawskiego pan Wiaczesław Czesław położył jedno modre oko na Żwirku, drugie na Wigórku, pojeździł nimi dokładnie po osobnikach, oczy swe powrócił na właściwe miejsce i rzekł.
- Panie Żwirku i Wigórku, samolocików zabrakło, bo Zdzisio połamał im skrzydełka, więc nie mogę sprostać waszej prośbie. Panowie potrzebna nam jest droga dojazdowa dla aut, oraz pieszych udających się na i powracających z lotniska. Zakasujcie więc rękawy przy waszych bawełnianych koszulach i wybudujcie nam drogę dojazdową, oraz odjazdową z lotniska, a zarówno gmina warszawska jak i dyrekcja lotniska ukłoni się wam do pasa.
Pan Żwirek i pan Wigórek zabrali się ochoczo do pracy używając swych zakupionych młotków i wierteł, cementu, żwirków, kamyczków, wigórków i desek pachnących ojczyźnianą żywicą. Natomiast lotnicy powracający w swych samolotach z miasta stołecznego Warszawy na Okęckie lotnisko wyglądali z okien samolotowych i kiwali przyjaźnie dzielnym budowniczym.
Dziś mamy piękną aleję imienia Żwirka i Wigórka, którą codziennie udajemy się wcześnie rano, by znaleźć miejsce siedzące w samolocie, lub idziemy nią do najbliższego kiosku ruchu po paczkę papierosów Caro.