Opowiadania:

Zasypiając wymyśliłem opowiadanie. Fabuła jego była zgrabna, dosyć logiczna miarą logiczność mych powiastek. Skojarzenia zaskakujące, oraz zakończenie takie jakie lubię, delikatne niczym mysi ogon który zwęża się aż do zaniku.
Rano wstałem z włosem sterczącym bezmyślnie do góry i wymagającym przymoczki przed starannym uczesaniem się, z przekrwionymi oczyma, nieumytymi zębami, oraz z palącym się papierosem w ustach.
Rano uświadomiłem sobie, iż nie pamiętam nawet jednego zdania z tej powiastki, więc muszę teraz wymyślić cokolwiek, chociażby to, że Jan Beznogi był szybszy od miejskiego tramwaju i pierwszy dobiegł do zajezdni za co został nagrodzony spontanicznymi oklaskami przez wianuszek konduktorek obciążony skórzaną torbą pełną biletów tramwajowych.
Może nie, chyba o Janie Beznogi nie będę nic pisał, gdyż nie przepadam za nim za jego okrężność i władcze podejście do kotów.
Może dzisiaj nic nie napiszę. Tak jakoś dzień dzisiejszy pozostanie wyjątkowo bez żądnej opowiastki. Szkoda, ale tak też czasem bywa.