Opowiadania:

Fryderyk Maria Ceglany, urodzony Sybaryta, Borsuk Znakomity, znawca poectwa i inżynierstwa dusz ludzkich, a rodzinnie szwagier Waldemara z Piemontu był ostoją psychiczną i moralną najbliższej okolicy ze względu na maksymalną włochatość swej brody, a co za tym idzie mądrość wszechwładną w jego wielkim organizmie i nadmiernie pofałdowanym mózgu. Wykazało to przypadkowe USG i rozgłoszone zostało przez wścibskie pielęgniarki. Fryderyk Maria Ceglany miał lat pięćdziesiąt sześć i według podręczników traktujących o Starożytnej Grecji był człekiem wiekowym, należącym do kręgu starców do których udajemy się po poradę. Świadom tego i swego ewentualnego przywództwa nad ludzkimi duszami  zapragnął podkreślić swą mądrość. Brodę puszczańską ubarwił na kolor fioletowy, żeby wyróżniała się wśród innych ulicznych bród. Głowę ostrzygł na łyso. Na gołej czaszce wytatuował niebywale pofałdowane kiełbasy mózgu,  wzorując się na zdjęciach jakie oglądał w podręcznikach medycyny sądowej w rozdziale dokumentującym umózgowienie Włodzimierza Ilicza.

Podczas ostatnich wyborów do władz miejskich i osiedlowych zaprotegowany przez współmieszkańców Fryderyk Maria Ceglany został burmistrzem miejskim.

Potęga fioletu i puszczańskość jego brody, wybitna fałdowość mózgowia, spojrzenie sybaryczne, a zarazem borsucze uwidaczniały się w każdym dekrecie i ustawie miejskiej.

Mieszkańcy błogosławili go za ustawę o nadaniu wagi problemom jedzenia. Potoczną nazwę wpisał do dekretu nazywając jedzenie śróddzienne słowem „obiad” i podał godziny jego spożywania. W późniejszej poprawce do ustawy ustosunkował się do jedzenia porannego wraz z wszelkimi nazwami i godzinami. Dekretem z dnia 22 lipca nakazał mężczyznom stosowanie owłosienia na torsach zarówno własnych jak i współmieszkańców. Wyszła słynna po latach ustawa o krowie i kurze w warunkach podmiejskich. Zabronił śpiewać ptakom, jako że jest to czynność właściwa tylko tenorom i chórom osiedlowym. Zlikwidował odpowiednimi ustawami niewydolność wątroby, zapalenie trzustki, oraz ból istnienia gnębiący niektórych z mieszkańców miasteczka.

Poślizgnął się niestety na dekrecie dotyczącym kosodrzewiny, która jak się okazało nie występuje w okolicy bliższej i dalszej.

Spadł ze stołka, jak się to potocznie określa przed upływem jego kadencji.

Miejsce Fryderyka Marii Ceglanego zajął człek gorszej kondycji psychicznej, umysłowej, proponujący mniej ciekawe i mniej rewolucyjne pakiety ustaw. Znosił poprzednie dekrety, by wprowadzić nowe, mało nośne, po prostu żadne.

Pan Fryderyk jako człek prywatny, niepubliczny, dalej pozostawał Ceglanym, Sybarytą, Borsukiem Znakomitym, fioletowobrodowym, o mózgu ukształtowanym według najlepszych wzorców.

Mieszkańcom miasteczka dalej doradzał w którym momencie zdecydować się na przebiegnięcie przez ruchliwą ulicę i wyjaśniał co znajduje się za górami i lasami. Natomiast nowy burmistrz po skończonej pracy w magistracie wsiadał do swojego Poloneza Caro i udawał się w nieznanym kierunku.